– 5 marca 20202 – Uczniowie klas 1a, 1b i 1c zmierzyli się z ortograficzno-interpunkcyjnym wyzwaniem, jakim było wspólne dyktando pod niewinnie brzmiącym tytułem „Bajeczka dla licealisty”. Była to kontynuacja wtorkowego Dnia Języka Ojczystego w naszej szkole. Mamy nadzieję, że wśród pierwszoklasistów znajdą się mistrzowie poprawnego pisania. Wyniki ogłosimy niebawem. Czy rzeczywiście dyktando było bajecznie proste? Sprawdźcie sami!

Bajeczka dla licealisty, czyli szkolne dyktando

Cóż to było za przedpołudnie! Na zewnątrz panował skwar i duchota. W powietrzu czuło się nadciągającą burzę. Po północno-zachodniej stronie nieba sunęły już ciemnoszare, kłębiaste chmury, które zwiastowały niechybną nawałnicę. Ciśnienie spadło na łeb, na szyję. Ogarnęło mnie wielkie znużenie. Ułożyłem się na kanapie i usnąłem w okamgnieniu. Pochrapując z cicha, pogrążyłem się w sennych marzeniach. Czegóż to ja nie widziałem w tym śnie?

Najpierw ujrzałem siebie jako nie nazbyt wysokiego, jednakże nadzwyczaj przystojnego, rycerza w lśniąco srebrnej zbroi i hełmie z granatowo-czerwonym pióropuszem. Zapewne wybierałem się w podróż, gdyż trzymałem w ręku przedziwny bagaż. Otóż była to szczerozłota walizka, na której widniał herb przedstawiający dwugłowego stwora z żyrafią szyją i króliczym ogonem. Wyposażony w tak nietuzinkowy ekwipunek potrzebowałem jakieś pożytecznego środka lokomocji. Jakież było moje zdumienie, gdy obok mnie przemknął najprawdziwszy dyliżans zaprzężony w dwa krępe kucyki o zmierzwionych grzywach. Przystanął tuż przede mną, więc ochoczo chwyciłem walizkę i bez wahania uchyliłem hebanowe drzwiczki. Z olbrzymim trudem, ale nie bez gracji, wspiąłem się po schodkach czterokołowego wehikułu, który ruszył ze zgrzytem i poniósł mnie hen daleko, nie wiadomo dokąd.

Naraz obudził mnie z sennych mrzonek huk pierwszego grzmotu. Ach, niedługo trwała moja drzemka, jednakże pogoda zdążyła się znacząco poprawić. Powietrze stało się rześkie i wiał orzeźwiający wicherek. Szkoda tylko, że nie poznałem zakończenia tej przyśnionej historii. Mógłbym przynajmniej napisać nie najpoważniejszy minireportaż o nieszablonowym bohaterze i zostać bestsellerowym bajkopisarzem.