Śmierć voodoo, czyli jak umrzeć ze stresu i obaw

703

Kontynuujemy publikację materiałów przygotowywanych przze Anielę Przystał, uczennicę klasy 1b, która realizuje zadania wynikające z założeń drugiego etapu Ogólnopolskiej Olimpiady Zdrowego Stylu Życia. Tym razem Aniela zaprasza nas do lektury ciekawego artykułu o praktykach szamańskich i ich relacji ze stresem.  

Śmierć voodoo, czyli jak umrzeć ze stresu i obaw

Istnieją dobrze udokumentowane przypadki śmierci voodoo, inaczej śmierci psychofizjologicznej. Ktoś robi coś złego, a wściekli mieszkańcy wioski wzywają szamana, który rzuca urok na tę osobę. W krótkim czasie wyklęty człowiek pada trupem.

Działanie śmierci voodoo opiera się w głównej mierze na wierzeniu w zabobony. Zjawisko to występuje zazwyczaj w społecznościach plemiennych, w których mniemanie o sile istot z zaświatów oraz obrządków magicznych jest mocno ugruntowane.  Tym, co wywołuje śmierć, jest przekonanie, że podlega się wpływowi klątwy. Taka „wyklęta” osoba przestaje jeść, pić, opada z sił i przestaje cieszyć się z czegokolwiek. Dodatkowo przyjaciele i rodzina traktują wyklętego jakby faktycznie miał umrzeć lada moment. Siła sugestii otoczenia i naszej podświadomości jest tak wielka, że faktycznie umieramy.

Podstawą efektu śmierci voodoo, jest silnie zakorzeniony strach przed jakimś zjawiskiem, że wywołuje on ogromny stres przed jego nastąpieniem. Zjawisko to działa jak mechanizm samospełniającej się przepowiedni, czyli przekonaniu, że coś jest dla nas możliwe i może się stać natychmiast. Ciągłe analizowanie i myślenie na ten temat sprawia, że doprowadzamy to do skutku.

Tym, co doprowadza ostatecznie do śmierci jest drastyczne obniżenie ciśnienia krwi. Na skutek nadmiernej aktywności współczulnego układu nerwowego, który reaguje na stres i odpowiada za ukrwienie narządów, naczynia krwionośnie kurczą się, a nawet ulegają zniszczeniu. Przypadek takiej śmierci miał miejsce w 1992 roku, gdy mężczyzna, u którego błędnie zdiagnozowano nowotwór, zmarł w obawie przed śmiercią. Jest to idealny przykład na to, że nie powinniśmy zamartwiać się błahostkami, a w szczególności tym, co jeszcze nie nadeszło.

Aniela Przystał (klasa 1b)