W październiku grupa ponad 40 osób z naszego liceum wzięła udział w wyzwaniu, które polegało na dobrowolnym ograniczeniu korzystania ze smartfonów i mediów społecznościowych. Wyzwanie nosiło nazwę JOMO (ang. „Joy of missing out”). Akronim ten stanowi przeciwieństwo syndromu FOMO (ang. „Fear of missing out”), czyli lęku przed tym, że coś nas omija, gdy nie jesteśmy aktywni w sieci. Po wyzwaniu zaproponowaliśmy uczestnikom udział w ankiecie podsumowującej, którą wypełniła połowa uczestników. Poniżej przedstawiamy wybrane refleksje naszych „odłączonych”. Ankieta wypełniona anonimowo. Głosy zebrał p. Piotr Skowroński.

Było to bardzo ciekawe wyzwanie, udowodniłam sobie, że jestem w stanie kontrolować korzystanie z telefonu i że nie jestem do niego przywiązana. Myślę, że wyzwanie to na wielu płaszczyznach jest bardzo ciekawe i przydatne. Poza sprawdzeniem czy jesteśmy uzależnieni od telefonu/social mediów i ewentualnej interwencji w tym temacie, można sobie udowodnić swoją siłę, silną wolę. 

====

Jest to świetne wyzwanie, które wymaga od nas nie lada wysiłku, ale po zakończeniu sprawia wielką satysfakcję i pozwala walczyć z naszymi uzależnieniami. Każdy powinien sprawdzić swoją silną wolę, a także postarać się ograniczyć używanie niektórych aplikacji.  Nie jest to łatwa decyzja, ale warta podjęcia.

====

Zyskałam więcej czasu a przede wszystkim zyskałam kontrole nad czasem. Oprócz tego czułam się ,,wyżej nad innymi” (jakkolwiek to brzmi). Chodzi mi o to, że wiedziałam, że nie jestem przywiązana do telefonu, że mam kontrole nad tym co robię. Zwróciłam uwagę, jak wiele osób sięga po telefon, czy to w tramwaju, czy w szkole na korytarzu, a nawet na ulicy! Mocno mnie to przeraziło. Mogłabym to porównać do filmu sience-fiction, w którym wszyscy się więźniami świecących kawałków metalu i godzinami wpatrują się w nie, zupełnie ignorując co się dzieje wokół… A ja siedziałam i chodziłam obok nich i jako jedyna zwracałam uwagę na to co mnie otacza, na parki, drzewa, liście, śpiew ptaków, na ludzi, którzy obok mnie przechodzą. Oprócz miłych starszych pań (choć i tak nie zawsze) byłam jedyną osobą, która nie patrzyła na świecący kawałek metalu…

====

Zauważyłam, że mam więcej wolnego czasu i prawie codziennie znajdywałam chwilę na ćwiczenia/rozciąganie, co mi się wcześniej nie udawało. Dzięki temu wyzwaniu sprawdziłam swoją silną wolę, upewniłam się, że potrafię funkcjonować bez telefonu i zyskałam motywację, aby ograniczyć jego użycie.

====

Życie bez telefonu jest o wiele lepsze i zamierzam się przerzucić na cegłę. dopóki czegoś nie stracimy, nie zrozumiemy jak bardzo uzależniające to było lub niezdrowe.

====

Przez to, że nie udało mi się wytrwać nie zauważyłam zmiany, ale mam (niejednokrotne) doświadczenie w „podobnych wyzwaniach”, kiedy to udało mi się wytrać bez telefonu i jakiejkolwiek elektroniki przez 6 tygodni oraz np. podczas rekolekcji letnich, kiedy moderatorzy trzymali nasze telefony na ok. 2 tygodnie.  Wtedy, po takim „detoksie”, czułam się znacznie lepiej. Byłam spokojniejsza, mniej „odpływałam” w codzienności, byłam bardziej uważna, mniej przebodźcowana i wiele więcej. Chyba przede wszystkim, dlatego chciałam powtórzyć wyzwanie. Chociaż nie wytrwałam w postanowieniach, uważam, że dało mi to dużo do myślenia i na pewno spróbuję jeszcze raz w przyszłości.